sobota, 23 sierpnia 2014

Nie taki diabeł straszny jak go malują czyli słów kilka o egzaminie na nauczyciela mianowanego

Pod koniec czerwca miałam przyjemność mieć egzamin na nauczyciela mianowanego. Postanowiłam krótko o nim tutaj napisać, bo bardzo dużo moich znajomych pytało mnie na fb jak to wygląda, czy naprawdę jest tak ciężko itp. Może zacznę od początku stażu czyli o rozpisaniu planu rozwoju zawodowego. Należę do osób, które dosyć dużo robią w pracy i poza nią, dlatego w planie ujęłam rzeczy które miałam zamiar robić dlatego, że uważałam, że są fajne, a nie dlatego, że robię właśnie staż. Jestem ogromną przeciwniczką rzeczy robionych pod staż. Jak już wspominałam przez wiele lat byłam namiestniczką harcerską, później zuchową i niestety napatrzyłam się na nauczycielki, które zakadały drużyny albo gromady, żeby mieć co wpisać. Podziałały trzy lata, zdobyły upragniony papierek i koniec. Nie ważne, że dzieciom się spodobało, one już nie muszą tego robić, to po co się męczyć. U mnie to działa raczej w drugą stronę, najpierw działam, biorę udział w jakiś szkoleniach, projektach, konkursach itp, a później się zastanawiam pod jaki punkt to wepchnąć;) Po roku pracy, musiałam napisać aneks do planu rozwoju zawodowego, bo zmienił mi się charakter zatrudnienia z nauczyciela edukacji wczesnoszkolnej na nauczyciela wychowania przedszkolnego. Pozminiałam kilka punktów, żeby bardziej pasowały do przedszkola. Czas trwania stażu niczym nie różnił sie dla mnie, od czasu kiedy tego stażu nie robiłam. Nasza Dyrekcja każe nam co pół roku pisać sprawozdanie z realizacji stażu. Ja to robiłam w tabelce- do punków z rozporządzenia, wpisywałam co zrobiłam. Dużo moich koleżanek narzeka, że jest to niepotrzebna robota, a ja uważam, że jest to super, bo po pierwsze Dyrekcja wie co robimy, przez to nauczyciel musi działać przez te prawie trzy lata, a nie obudzić się w ostatnim roku, a przede wszystkim jest to ogromna pomoc dla nas przy pisaniu sprawozdania. Pisząc podsumowujące sprawozdanie nie pamiętałam już o połowie rzeczy, które robiłam w dwóch pierwszych latach trwania mojego stażu. Dopiero czytając te sprawozdania sobie o nich przypomniałam i mogłam je opisać. Bylam bardzo wdzięczna mojej Pani Dyrektor, że kazała nam coś takiego pisać, bo jak patrzyam na moja przyjaciółkę, która pracuje w przedszkolu i biedna musi sobie przypominać, co robiła trzy lata temu, to naprawdę jej współczułam. Tak więc jeśli nawet Dyrekcja nie wymaga od Was sprawozdań, piszcie sobie je dla siebie, żeby Wam było później łatwiej. Jak napisze się już sprawozdanie to składa się je opiekunowi stażu i Dyrekcji. One na tej podstawie piszą Wam ocenę dorobku zawodowego i ocenę stażu. Gdy się to już ma, należy udać się do Wydziału Edukacji UM i złożyć teczkę (papierowa skoroszytowa teczka, opisana wg wzoru wysyłanego przez UM). Obecnie teczka jest bardzo cienka i zawiera tylko: wniosek o wszczęcie postępowania egzaminacyjnego na stopień nauczyciela mianowanego, pozytywną opinię dorobku zawodowego wystawioną przez dyrektora ( nie jest to cała opinia, która pisze dyrektor, tylko informacja, że kandydat otrzymał pozytywną opinię) oraz potwierdzone notarialnie kopie dyplomów potwierdzające kwalifikacje zawodowe, potwierdzoną przez dyrekcję kopię aktu nadania stopnia nauczyciela kontraktowego wraz z uzasadnieniem i jak ktoś wyszedł w międzyczasie za mąż, kopię dowodu osobistego. Tutaj nauczona własnym doświadczeniem radzę nie zostawiać notariusza na ostatnią chwilę, bo odbicie czterech stron i podbicie ich pieczątkami z podpisem z upoważnienia notariusza, bo przecież nie samego notariusza może trwać nawet tydzień! I kosztuje prawie 60 zł (ja odbijałam dwa dyplomy). Czyli jak widzicie do urzędu nie składa się nawet swojego sprawozdania, więc wszystko będzie zależało jak się "sprzedacie" podczas prezentacji. Powiem szczerze, że dużo zależy od UM. U nas zależy im, żeby nauczyciele jak najszybciej zdali egzaminy (chyba do 7 lipca, a później ostatni tydzień sierpnia), dlatego wysyłają do szkół zawiadomienia o egzaminach na początku czerwca, żeby kandydat zdążył złożyć wszystkie papiery na 14 dni przed egzaminem (bo zapomniałam wcześniej dodać, że szkoła w okolicach kwietnia, maja wysyła do UM informację o osobach, które kończą staż i będą przystępować do egzaminu, na tej podstawie urząd ustala sobie komisje egzaminacyjne i ustala daty egzaminów). Ja np dowiedziałam się w niedzielę ok godz 16, że w poniedziałek muszę złożyć wszystkie papiery, bo za 14 dni mam egzamin. Nie miałam jeszcze potwierdzenia notarialnego, więc najpierw złożyłam odpisy dyplomów, a jak już udało mi się zdobyć kopie potwierdzone przez notariusza, to poszłam i zamieniłam. U mojej koleżanki zaś czekają do 30 czerwca, później składają papiery i czekają na wyznaczenie terminu egzaminu, przez co mają pół wakacji zmarnowanych, bo nie mogą nic zaplanować, bo niewiadomo kiedy UM wyznaczy im egzamin. Gdy już przeszliśmy wszystkie papierowe procedury to możemy przejść do samego przebiegu egzaminu. Powiem szczerze, że na początku podchodziłam do niego na luzie, stwierdziłam, że wszystko wiem itd. Na tydzień przed egzaminem otworzyłam komputer i zaczęłam szukać informacji o jego przebiegu i się przeraziłam. Znalazłam jakieś forum gdzie ludzie opisywali, jak to egzaminatorzy starają się udowodnić nauczycielowi, że nic nie wie. W Internecie można znaleźć również przykładowe pytania jakie zadają egzaminatorzy wraz z odpowiedziami. Po przeczytaniu tego wszystkiego nieźle się zesteresowałam i podczas robienia innych czynności ciągle o tym myślalam (np. wyskakiwałam z wanny, żeby sprawdzić czym się różni program profilaktyki od programu profilaktycznego, albo przerywałam obiad, żeby sprawdzić w ustawie różnicę między obowiązkiem szkolnym, a obowiązkiem nauki;) Stwierdziłam jednak, że nie dam się zwariować, przeczytałam Kartę Nauczyciela oraz Ustawę o Systemie Oświaty, przeczytałam również Statut Szkoły, Szkolny Program Profilaktyki, Plan Rozwoju Szkoły, Plan Wychowawczy. Miałam czytać te wszystkie rozporządzenia ale stwierdziłam, że nie ma sensu, tylko spisałam sobie na komputerze tytuł rozporządzenia oraz jego datę. Na egzaminie jest ustawa oraz KN, resztę potrzebnych dokumentów można wnieść ze sobą, dlatego ja wgrałam sobie na laptopa dokumenty szkolne i moją listę rozporządzeń. Chciałam robić prezentację multimedialną na egzamin, ale w UM podczas składania papierów doradzono mi, że komisja nie lubi jak nauczyciel ma prezentację, wolę słuchać tego jak mówi. Ja chciałam zaprezentować zdjęcia z działalności mojej zerówki i gromady, dlatego powiedziano mi, żebym zrobiła prezentacje i wyświetlała je na swoim komputerze podczas omawiania swojego sprawozdania. I tak też zrobiłam. Początkowo chciałam napisać sobie takie streszczenie w punktach sprawozdania, ale później stwierdziłam, że mi się nie chce, przeczytałam sobie dwa razy sprawozdanie i już wiedziałam co gdzie jest. Na swoją prezentację mamy teoretycznie 10 min, ja mówiłam prawie 30 (można mieć przed sobą sprawozdanie i się nim posiłkować, nie czytać broń Boże!). Komisja mi przerwała, przepraszając, że tak dobrze im się słucha, ale muszą mieć czas na zadanie pytań. Jak ja mówiłam, to oni ogladali prezentację i widziałam, że im się podoba, bo coś tam sobie pokazywali. Oglądają prezentację, nie patrzyli ciągle na mnie, więc ja też mniej się stresowałam. Pytania, które mi zadali były ściśle związane z moim sprawozdaniem. Opowiadałam, że dużo pracuję metodą Edukacja przez Ruch, to zapytali co daje ta metoda dziecku, a co szkole. Kolejnym pytaniem było, że skoro pracuję różnymi metodami, to czy znam Montessori, co o niej wiem i jaka jest moja opinia o niej, a trzecie pytanie było coś o współpracy ze środowiskiem lokalnym (niestety nie pamiętam dokładnie tego pytania). Na swój egzamin można zaprosić przedstawiciela związków zawodowych, ja tak zrobiłam, ale Pani nic się nie odzywała. Następnie komisja wyprasza nauczyciela na korytarz, naradzają się, zapraszają, gratulują i koniec. Ja usłyszałam, że zdałam koncertowo. Dla mnie naprawdę był to przyjemny egzamin i takiego też życzę Wam. Powodzenia:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz